Co u mnie? Leżę, siedzę, stoję, "chodzę". Staram się odpoczywać. Dzień
trochę do dnia podobny. Rano wstaję, pomagam przy dziecku, karmię i
prowadzę poważne dysputy na temat czy Dziadzia kran naprawił czy nie.
Historia o kranie jest chyba najbardziej powtarzaną historią przez
mojego syna.
Co potem? Potem laptop na kolana i stukam sobie w klawisze. W południe
podgrzewam sobie obiad. Jest to o tyle wyzwanie dla mnie, że poruszam
się o dwóch kulach i czasem przeniesienia garnka czy talerza na stół to
mega wysiłek logistyczny. Czasem sprowadza się to do przekładania
talerza w kolejne miejsca tzn. najpierw na barek, potem na mały stolik i
na koniec na stół. Kolejny etap to sztućce w rękę i zasiadam do
posiłku. Gorzej jak w tym momencie na przykład przydała by się sól,
wtedy proces logistyczny się powtarza barek, stolik, stół.
Po obiedzie spanie. Z tym bywa różnie czasem godzina, czasem dwie raz nawet trzy. Po drzemce laptop na kolana i znów stukam.
Wraca Żona z pracy, więc moja aktywność się zwiększa trochę z Synem
trochę z Żoną. Staram się jak najwięcej w miarę możliwości, pomagać.
Czasem niestety sprowadza się to do tego, że wstawię wodę na herbatę, albo
wyłączę gotujący się obiad. Cóż zrobić...
Jutro mega atrakcja, wycieczka do szpitala... ale o tym jutro!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz