piątek, 7 listopada 2014

Dzień 20

Co u mnie? Leżę, siedzę, stoję, "chodzę". Staram się odpoczywać. Dzień trochę do dnia podobny. Rano wstaję, pomagam przy dziecku, karmię i prowadzę poważne dysputy na temat czy Dziadzia kran naprawił czy nie. Historia o kranie jest chyba najbardziej powtarzaną historią przez mojego syna.
Co potem? Potem laptop na kolana i stukam sobie w klawisze. W południe podgrzewam sobie obiad. Jest to o tyle wyzwanie dla mnie, że poruszam się o dwóch kulach i czasem przeniesienia garnka czy talerza na stół to mega wysiłek logistyczny. Czasem sprowadza się to do przekładania talerza w kolejne miejsca tzn. najpierw na barek, potem na mały stolik i na koniec na stół. Kolejny etap to sztućce w rękę i zasiadam do posiłku. Gorzej jak w tym momencie na przykład przydała by się sól, wtedy proces logistyczny się powtarza barek, stolik, stół.
Po obiedzie spanie. Z tym bywa różnie czasem godzina, czasem dwie raz nawet trzy. Po drzemce laptop na kolana i znów stukam. 
Wraca Żona z pracy, więc moja aktywność się zwiększa trochę z Synem trochę z Żoną. Staram się jak najwięcej w miarę możliwości, pomagać. Czasem niestety sprowadza się to do tego, że wstawię wodę na herbatę, albo wyłączę gotujący się obiad. Cóż zrobić...
Jutro mega atrakcja, wycieczka do szpitala... ale o tym jutro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz