Czemu dzień trzeci a nie pierwszy? Dlatego, że dziś jest trzeci dzień
po wypadku. Moja poranna podróż do pracy trzy dni temu nie zakończyła
się tak jak zwykle. Zakończyła się dosłownie parę skrzyżowań przed celem
podróży. Nie moja wina, ale mało mnie to teraz obchodzi. Przyjdzie i
czas na to. Siedzę, a w sumie leżę w pozycji siedzącej i tak zostanie na
parę kolejnych tygodni. W słuchawkach Stromae na kolanach tablet, a
przed tabletem ja pan pinlock. Witam...
^^^wchodzi pielęgniarka i mówi: smarujemy dupkę? #zyciewszpitalu
Miał
być motoblog, a jak na razie będzie blog. O czym? O powrocie do
zdrowia, kondycji i o życiu. Jak na razie mój "świat" to cztery ściany,
trzy łóżka, telewizor, drzwi i okno. Ale spoko, nie jest źle a będzie
dobrze musi być!!!!!!! Co mi jest? Zwichnąłem biodro, złamałem panewkę i
mam krwiaka w głowie.
Leczenie+rehabilitacja będzie trwało
długo, bo koło 3, albo 4, albo 5, albo 6 miesięcy (zakreślę prawidłowe
jak już wyzdrowieje). Co dziś? W sumie z leczenia to nic, stan stabilny
ciągle leżę. Nie mam już "butów" na nogach, które miały blokować mnie
przed nadmiernymi ruchami. Mogę już podnieść oparcie łózka trochę wyżej,
co daje mi dużą ulgę, bo raz że więcej widzę, a dwa jest mi po prostu
wygodniej. Czekam na jutrzejszą konsultację, która nakreśli mi plan na
kolejne miesiące. Mogę ruszać zdrową noga, co jest wspaniałe! Tyle
nowych możliwości ułożenia się na plecach. Sporo wizyt dziś, na pewno
nie mogłem się nudzić #dziękuje. Teraz już chill siedzę i klepę, kątem
oka spoglądam na mecz rugby, który ogląda mój sąsiad. Nic ciekawego.
Mój widok:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz