poniedziałek, 8 grudnia 2014

Dzień 53


Dziś wpis sponsorowany przez Michała, a konkretnie przez jego komentarz. I tak naprawdę trudno mi się nie zgodzić z tym, co napisał Michał. Na początku bardzo dużo się działo, wiele rzeczy było dla mnie nowe: pobyt w szpitalu, operacje czy chodzenie o kulach. Teraz tak naprawdę to wszystko zwolniło. Dzień do dnia podobny, ale myślę, że  nie mam co narzekać. Nie powiem od czasu do czasu złapie mnie zły nastrój, czy jakaś głębsza refleksja. Ale to szybko mija!

Co do samego siedzenia w domu to z radą przyszedł mi jeszcze lekarz w szpitalu. Mega fantastyczny człowiek. Rozmawialiśmy o tym, że muszę leżeć, że tak naprawdę nie wiadomo ile będę leżał. Całość rozmowy skwitował tym, że im szybciej się z tym pogodzę tym lepiej dla mnie. I tak chyba zrobiłem, jest jak jest, a wierzę w to, że będzie dobrze. I tego w gruncie rzeczy w momentach monotonii czy złego nastroju się trzymam.

Co do odszkodowania za motocykl to sprawa jest już zamknięta. Rzeczoznawca odezwał się jakieś 8 osiem dni po zgłoszeniu szkody. Po przyjeździe na miejsce ocenił uszkodzenia na szkodę całkowitą. Wycena motocykla przyszła mailowa jakieś 4 dni później. Na początku kwota nie do końca mnie satysfakcjonowała, ale po dokładniejszym zapoznaniu się ze sprawą uznałem, że jest ok. Pozostała kwestia co dalej z motorem... 



Uszkodzenia motocykla oraz wkład pracy jaki musiałbym włożyć w przywrócenie go do poprzedniego wyglądu sprawiły, że zapadła decyzja o sprzedaży. Trochę szkoda, ale nie znam terminu kiedy wrócę do zdrowia, a myślę, że na pewno nie będzie to nadchodzący sezon. Do tego dochodzi jeszcze kwestia czy wrócę, ale o tym pisałem parę dni wcześniej. Wszystko w swoim czasie...

Co do sprzedaży motocykla, to myślałem, że będzie z tym większy kłopot. Marka Moto Guzzi raczej do najbardziej popularnych w Polsce nie należy, więc i z kupcem mógł być problem. Jednak okazało się inaczej. Pierwszy klient szybko chciał załatwić sprawę, jednak kwota była za niska. Drugi gość - w sumie znalazł się z przypadku. Przeglądałem allegro i trafiłem na osobę, które handluję częściami, między innymi do Moto Guzzi. Szybki telefon, wysłane zdjęcia na mail i pierwsza propozycja ceny za moto. Znów za niska. Ciekawą rzeczą było to, że każdy potencjalny kupiec bardzo wybrzydzał, ale skłonny był wyłożyć pieniądze na stół prawie tego samego dnia. Dało mi to trochę do myślenia. Ostatecznie wraz z Teściem ustaliliśmy cenę, jaka wydawała nam się ok i oddzwoniłem do Pana z allegro. Długo się nie wahał i dwa dni później przyjechał z lawetą po moją Nevadę.

Finalnie mam wrażenie, że całkowity zysk z motoru dał wyższą cenę niż jakbym sprzedał go przed wypadkiem. Jak dla mnie super!

Co do samego odszkodowania, to sprawa jest w trakcie... W gruncie rzeczy to się nią nie zajmuję. Dzwoniła do mnie miła Pani z firmy ubezpieczeniowej sprawcy z prośbą o jakieś dokumenty medyczne, ażeby jak to określiła "sprawa nabrała tempa". W takim sam miły sposób odpowiedziałem, że ja się zgłoszę do nich wtedy kiedy zakończę jakiś etap leczenia. Z radą przyszedł znajomy, który stwierdził, że nie ma co się spieszyć.

Miał być krótki wpis, a wyszło jakoś dużo. Dzięki bardzo Michale za inspirację!

2 komentarze:

  1. Jej, czuję się wyróżniony. ;) Dobrze, że sprawa moto się zakończyła szybko i po Twojej myśli, a co do leczenia jak widać masz więcej szczęścia niż Cash co do ubezpieczyciela sprawcy, a o ile więcej to się okaże jak przyjdzie na to czas. ;) Wszystkiego dobrego i szybkiego powrotu do zdrowia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam i ciary przechodzą mi po plecach. Co odszkodowania to bądź ostrożny i nie daj się wydymać. Moja Żona zajmuje się tym na co dzień (www.zadrozniak.com.pl). Szybkiego powrotu do zdrowia i do zobaczenia na drodze :) Pzdr hubert

    OdpowiedzUsuń