piątek, 24 kwietnia 2015

Dzień 191

To był chyba jeden z gorszych tygodni ostatnio. Całe szczęście, że po słabym początku na końcu pojawiło się światełko w tunelu. 

W piątkowy wieczór powoli zaczynałem pakować w myślach torbę na siłownie kiedy to przy normalnym chodzeniu zacząłem odczuwać ból w prawym pośladku. Ból o tyle dziwny, że występował tylko przy chodzeniu, dla testów poskakałem trochę, zrobiłem parę przysiadów i bólu nie czułem. Na ogół ten typ bólu odpuszczał po jakiś 25-30 krokach jednak nie tym razem. Rozgrzanie nogi oraz porcja dodatkowych ćwiczeń niestety nie sprawiła, że kłucie zniknęło. Już trochę zrezygnowany przypomniałem sobie o ćwiczeniach z piłka tenisową. Może nie do końca jest to ćwiczenie a raczej masaż pośladka przy pomocy piłeczki tenisowej. Nic prostszego, siadasz na piłeczce pośladkiem a potem się kręcisz na niej, jak złapiesz miejsce które boli to wtedy zatrzymujesz się i siedzisz tak z 30 sekund. Po czym znów szukasz miejsca bolącego i powtarzasz spoczynek w tym miejscu. Po takim jak to nazywa Zosia "rolowaniu" ból ustąpił. Ucieszyło mnie to bardzo gdyż moje podejrzenia bólu "kostnego" raczej okazały się bólem mięśniowym.

W kolejnych dniach jednak ból w mniejszym bądź większym stopniu powracał. Wtedy już recepta była prosta piłeczka i roluje. Do czasu następnego spotkania z Zosią postanowiłem odpuścić siłownie i wszelkie aktywności. Niestety to nie za bardzo pomogło gdyż noga bolała a to z przodu a to z tyłu. 

Przyszła środa i wizyta w klinice. Nie skończyłem jeszcze opisywać do końca tego co się działo w poprzednim tygodniu kiedy to już leżałem na leżance. Zosia od razu widziała gdzie ucisnąć palcem ażeby zabolało. Masowanie trwało długo ale po zejściu z leżanki od razu moja noga wydała się sprawniejsza. Fizjoterapeutka ażeby mieć pewność swojej diagnozy poprosiła o pomoc Tadeusza (tak nazwiemy drugiego fizjoterapeutę). Tadeusz po szybkim zapoznaniu się z tym co mi się stało przeszedł od razu do badania. Stwierdził, że mam "bułę" w pośladku i że po tak dużym urazie jest to normalne. Zaproponował ażeby "zigłować" bolące miejsca wtedy mięsień powinien szybciej odpuścić. Tak też się stało, igły o długości jakiś mam wrażenie 5 cm wylądowały w moim ciele. Igły bardzo cienkie więc ból odczuwalny był tylko przy wkłuciu. Po zabiegu miejsce stało się obolałe, ale już dzień po miałem wrażenie, że jest lepiej. Zabieg ten pewnie będzie powtórzony gdyż mięsień nie odpuścił tak jak się tego Tadeusz spodziewał.

Po zakończonej rehabilitacji spytałem jeszcze Tadeusza jak ocenia stan mojego biodra, powiedział, że nie jest źle ale cały czas widać, że mnie ogranicza prawe biodro. Na koniec powiedział, że czas powrotu do pełnej sprawności może trwać od roku nawet do dwóch, uśmiechnął się po czym dodał, że będziemy walczyć. Pozytywna osoba.

Dziś piątek, dostałem zgodę na siłownie więc wieczór spędzę pocąc się i wzmacniając nogę. Czasem denerwuje mnie fakt, ze dochodzi to takich regresów jak ten który miał miejsce w poprzednim tygodniu. Chciałbym, aby cały czas się poprawiało i było lepiej jednak tak chyba się nie da do końca. Mam nadzieję, że moim przypadku krok wstecz jest tylko po to ażeby zrobić pięć kroków w przód. Tak na koniec dodam tylko, że mega pracę wykonują fizjoterapeuci i nie mówię tu tylko o tej fizycznej ale również o tej psychologicznej. Człowiek wychodzi jakiś taki naładowany z o wiele większym pozytywnym nastawieniem. Dobrze, że są tacy ludzie!





2 komentarze:

  1. W takich sytuacjach powtarzaj sobie to motto: "Ja się nie cofam, tylko biorę lepszy rozbieg." Panie Pinlocku, pół roku za Tobą, teraz już z górki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Na pewno sobie zapiszę!

    OdpowiedzUsuń