Dzień 177

Znacie Pijani Powietrzem - Myślę i Nic, ja znam i chyba tak jest dziś ze mną: "Myślę i nic". O czym napisać, od czego zacząć... hmm... palce chcą pisać a myśli pod prąd tego co mięśnie palców chcą wystukać w klawiaturę.

Może od weekendu poprzedzającego nadchodzący zacznę... Święta... hmm... Idea Świąt jest piękna jednak formę jaką owa idea przyjmuje nie jest już tak kolorowa. O co chodzi? O ilości jedzenia i czasu spędzonego przy stole, wiem wiem pogoda nie sprzyjała. Fakt faktem, że zjadłem zdecydowanie za dużo. Nikt mi na siłę nie wciskał to też wiem. Czysta moja głupota. Za rok się poprawie, obiecuje.

Wtorek, przyniósł drugą wizytę na siłowni. Druga od pierwszej była na pewno lepsza o to, że już nie mam takich obaw przed zakładaniem większych ciężarów. Nie jest może jeszcze to szczyt moich możliwości, ale wszelki ćwiczenia na maszynach, które obejmują mięśnie nóg nie wywołują żadnego bólu zarówno w trakcie ćwiczeń jak i dnia następnego. Nie ukrywam, że śmiesznie pewnie wyglądam na maszynach potocznie zwanych "ginekolog". Po "maszynach" dorzucam dużo wykroków, przysiadów i na koniec bardzo długie rozciąganie. Mam nie odparte wrażenie, że im więcej się rozciągam tym noga staje się coraz bardziej sprawniejsza. W sumie można powiedzieć, że logiczne.

Środa... W środę Zosia wita, a z nią sporo skakanie oraz hit tego tygodnia mianowicie skakanka. Z racji mojego zamiłowania do sztuk walki oraz pewnego epizodu ze sztuką walki wywodzącą się z państwa w południowo-wschodniej Azji z skakanką jestem za pan brat. Co lepsze, Zosia pozwoliła mi skakać na skakance również na siłowni, a to otwiera wiele możliwości mieszania ćwiczeń, które obecnie wykonuje.

Co dalej... Czwartek. Bardzo spokojny, dziś tj. piątek znów siłownia. Ogólnie cały czas do przodu!