piątek, 26 czerwca 2015

Dzień 255

Wita Was Pan Pinlock, czyli Ja! Co tam dobrego? W sumie chyba mogę powiedzieć, że tym razem samo dobre. Może nie do końca najlepsze ale na pewno dobre. 

Pierwszy i chyba najważniejszym news'em ostatnich dni dla mnie był fakt zakończenia mojego leczenia przez nasz publiczna służbę zdrowia. Wczorajsza wizyta przebiegła bardzo sprawnie, krótki wywiad lekarza moje lekkie narzekanie potem RTG i ocena lekarza, że Pan Pinlock wyzdrowiał na wakacje. Nie do końca pamiętam czy po ostatniej wizycie pisałem Wam, że pojawił się mały odłamek podajże od kości udowej, który to miał jak to lekarz powiedział zostać "przemielony" przez staw. Tak się do końca nie stało, ponieważ odłamek przykleił się znów do głowy kości udowej. Widać nie poddał się tak łatwo. Co dalej? Wizyta kontrolna za rok.

Co do mojej aktywności fizycznej to na pewno zwiększyła się przez ostatni tydzień w porównaniu do ostatniego okresu wakacji&delegacji. Z rzeczy bardziej odczuwalnych to na pewno większa prędkość na bieżni, o wiele bardziej męczące interwały. W sumie śmieszna sprawa bo im szybciej biegnę tym lepiej mi się biegnie.

W kwestii "rozciągania" progres jest również odczuwalny, nie wiem czy do końca pozycja w siadzie z nogami "na żabkę" jest Wam znana ale kiedyś było to dla mnie mega bolesne ćwiczenie, które to nawet raz skończyło się zakazem jego wykonywania przez Zosie. Dziś jest inaczej, w gruncie rzeczy to dopycham coraz bardziej kolana do ziemi, oczywiście nie obchodzi się bez bólu jednak widać rezultaty z każdym następnym podejściem do tego ćwiczenia.

W środę również odwiedziłem grupowe zajęcia pod tytułem "Stretching", i powiem Wam, że mega nie zrozumiałem jest dla mnie, że na owy "Stretching" chodzą same panie. Czemu, nie wiem? Co do samych zajęć to tak na 90% ćwiczeń dawałem rade i za bardzo nie odstawałem od grupy. Pozostałe 10% a w szczególności jedno ćwiczenie sprawiło, że miałem problem z wyprostem nogi w biodrze, tak jak by jakiś skurcz? Ciężko powiedzieć, ważne, że po jakiś 3-4 minutach ustało. Po zajęciach poszedłem poodciągać jeszcze resztę mięśni głównie okolic biodra.

W związku z tym, że mój stan się poprawia powstał pomysł na dalszy rozwój fizyczny i powrotu do gry w piłkę. Miało się to nawet odbyć po weekendzie na sali gdzie zawsze grywałem, jednak szczęście mi w tym nie pomogło. Od końca roku szkolnego zabierają się na remont sali gimnastycznej. Muszę szukać dalej, może "Orlik"? Bądź co bądź mam wrażenie, że większa dynamika sprawi, że noga szybciej powróci do formy.

To chyba tyle co chciałem Wam przekazać, jest dobrze ale musi być jeszcze lepiej!


3 komentarze:

  1. Byle nie sztuczna murawa, tam zdrowia nie znajdziesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście osobiście nic mi się nie wydarzyło, ale paru kolegów na takiej nawierzchni powykręcało sobie to i owo. Czytałem kiedyś, że podobnież bardziej obciąża stawy, bo taka nawierzchnia jest twardsza od naturalnej.

    OdpowiedzUsuń